Szczęśliwa siódemka

Narodziny szczeniaków alaskan malamute

Bardzo chcieli byśmy podzielić się z wami naszą radością i napisać  “Mamy szczęśliwą siódemkę”. Siedem wspaniałych malamutów przyszło na świat! Dokładnie chcieli byśmy, bo tak na prawdę mamy pechowa ósemkę i dalszy ciąg czarnej serii wśród naszych porodów, dla tych co nie śledzą naszych aktualności dodam, że poprzedni poród się przedłużył i zakończył uduszeniem dwóch ostatnich maluchów. Kolejny raz przychodzi trudny czas dla nas hodowców, często zadajemy sobie pytanie, czy jest sens nadal rozmnażać ? Starać się i liczyć, że gdy oddajemy szczeniaka alaskan malamute w nowe ręce to jest najlepszy dom jaki można sobie wyobrazić. Musicie wiedzieć, że dla nas jest to niesamowite obciążenie psychiczne, nigdy nie traktowaliśmy psów jako “maszynek do zarabiana pieniędzy”. Rodzice szczeniąt zawsze dobierani są z dużą rozwagą,  a suki rodzą maksymalnie 3-4 mioty w ciągu całego życia, staramy się aby szczeniaki były jak najlepsze pod względem budowy jaki charakteru przedstawicielami alaskan malamute. Niestety przyszedł czas zwątpienia i kontynuacja hodowli w kolejnych latach stoi pod dużym znakiem zapytania. Powiem wam zaraz dlaczego ?

Poród przebiegał sprawnie suka w odstępach krótszych niż dwie godziny rodziła maluchy. Szczęśliwie udało urodzić się 6 suk, później niestety mimo podawanych leków i bólów partych suka nie może urodzić reszty maluchów. Ostatecznie konieczne okazuje się zrobienie prześwietlenia. Zatem pędem do sprawdzonego weterynarza i okazuje się, że są jeszcze co najmniej 2 maluchy w macicy. W tym momencie zostaliśmy postawieni przed trudną decyzją, co dalej zrobić? Czekać czy suka urodzi samodzielnie, ale to zbyt długi czas od początku porodu. Dodam, że poród zaczął się po 1 w nocy, a prześwietlenie było robione koło godziny 13:00 dnia następnego. Ostateczna decyzja którą pomógł nam podjąć weterynarz “kroimy”, czyli była wykonana cesarka.

Wtedy byliśmy tak pełni nadziei okazało się, że sunia ma jeszcze 2 chłopców, mało tego udało się ich uratować. Oba żyją! Nic nie mogło w tym momencie popsuć nam humorów, aż do momentu gdy stwierdziliśmy, że jeden z samców ma słaby odruch ssania. Wyrok, szczeniak który nie ssie nie przeżyje! Takie brutalne prawo natury, nawet suka odrzuca słabsze szczenięcia, ale czym był by pies gdyby nie człowiek ? I tak my człowieki postanowiliśmy, że uratujemy malucha, z racji tego że mamy pozytywne podejście do życia założyliśmy, że na pewno się uda i oszukamy naturę. Zatem mały osesek do początku był traktowany jak król, czyli ogrzewany “piersią” swego ludzkiego opiekuna, karmiony butelką z mlekiem zastępczym i obserwowany prawie 24 h. Wszystko zmierzało do dobrego. Noc z niedzieli na poniedziałek była kluczowa, wszystko zgodnie z planem, karmienie co dwie godziny, posiłek poranny o 6 rano. Udało się, przeżył noc! Będzie dalej dobrze. Niestety mimo naszych starań i tak dużego zaangażowania maluszek odchodzi o godzinie 8:15. Biegaj szczęśliwy za tęczowym mostem, beztrosko i zdrowy nasz ty ukochany ossesku. Wiecie tak się dużo mówi o życiu po życiu, ale bez psów nie chcemy żyć w tym, czy przyszłym świecie jeżeli taki istnieje.

Posted by
snomals