Poród w praktyce

szczenięta alaskan malamute

Relacja z narodzin szczeniąt alaskan malamute

Drodzy czytelnicy, tak sobie siedzę i dycham ostatkiem sił. Emocje opadają i czuje, że większość za mną, wróć a właściwie przede mną. Nasza kochana Kaya od dwóch dni pokazywała, że tak, tak poród już blisko. Wczorajsza noc nieprzespana, panna chodzi po sypialni, a to do łóżka wejdzie (dodam, że na co dzień pozwalam na takie swawole), a to pójdzie do przygotowanego boxu do wychowywania szczeniąt i jako istny destruktor zaczyna rozszarpywać posłanie na kawałki. W woli wyjaśnienia dla tych co nie mieli nigdy do czynienia suką niszczycielką w ciąży, przygotowuje odpowiednio miejsce na pojawienie się maluchów. Rano zaczęłam wpadać w panikę, suka miała termin na wczoraj, nie urodziła. W myślach ciągle pojawiają się statystyki większość miotów urodzonych po 63 dniu, rodzą się często martwe. Strach, panika w oczach. Zaczynam pisać do różnych zaprzyjaźnionych ludzi, którzy mają doświadczenie w hodowli. Sytuację uspokaja jednak nasz weterynarz, któremu ufam bezgranicznie. Diagnoza, nie ma rozwarcia, płody ruchliwe, tętno dobre, było to w okolicach 10:00. Weterynarz wydał jednak wyrok, jak nie urodzi w ciągu 24 h, to musi być cesarka. Czego za wszelką cenę chcieliśmy uniknąć, mając w pamięci ostatnie nasze dwa mioty, wiemy jakie to jest obciążenie dla suki. Ciężko żyć z takim wyrokiem, do tej pory mam bardzo duże opory przed kryciem Leny kolejny raz.

Skoro nie ma rozwarcia, suka nie ma skurczów to znaczy, że jest jeszcze czas. Wyczerpana poprzednią nocą, ucinam sobie drzemkę po południu. Zobrazuje trochę wygląd porodówki dla tych którzy nigdy u nas nie byli i nie widzieli jak wygląda pokój porodowy. Zatem pokój porodowy to nasza sypialnia, na środku pokoju stoi nasze małżeńskie łoże, a na przeciwko przygotowany specjalnie box dla suki i szczeniąt. Śpię sobie w najlepsze, a nasza kochana sunia po cichutku wchodzi do łóżka, które uznała z pewnością, że będzie lepiej nadawać się na poród niż jej box, a może po prostu szukała wsparcia u mnie. Poprzednią noc przespała praktycznie cały czas leżąc przy mnie. Otwieram prawie oczy, a tu widzę płód który już praktycznie wyszedł. Odebrałam już trochę porodów i miałam wrażenie, że jestem już uodporniona. Jednak jak widzisz coś takiego po otwarciu oczu to nie jest to nic przyjemnego, przynajmniej dla większości.  Nie byłam w stanie się ruszyć i pomóc suce, dostałam zimnych potów i wiedziałam, że jak wstanę to zemdleje. Dobrze, że jak zawsze mój mąż był w pogotowiu i dzielnie przejął obowiązki odbioru porodu, dopóki ja nie doszłam do siebie. Szczeniaki rodziły się jedne za drugim, pierwsze trzy urodziły się w naszym łóżku nie zdążyliśmy przenieść ich do boxu. Nie pamiętam już takiego porodu, gdzie jeden szczeniak rodzi się za drugim. Finalnie mamy 8 szczeniąt, po równo w płci. Kaya przeszła poród jak gdyby nigdy nic, to ja chyba bardziej to przeżyłam !

Wkrótce dodam kilka nowych zdjęć maluchów ale na razie pozwólcie, że udam się na zasłużony odpoczynek. Tylko za bardzo nie mam gdzie bo nasza pościel i materac nadają się do wymiany.

 

Posted by
snomals